niedziela, 28 września 2014

Rozdział 23

Proszę przeczytajcie notke pod rozdziałem. :)
-Siema stary!-Kto ulicha drze tak to mordę o 7 rano.- A ty nie wiesz kuwa, że się puka? Ja tu śpię.
-Właśnie widze...w salonie.Ile tego wiązłeś?-Spoglądam na Lila, ktory wskazuje foliową torebkę od amfetaminy.-A od kiedy cię to interesuje?-Po co ci ludzie wpiredalaja sie z butami do mojego życia, mam prawo robic co mi sie tylko zachce i im nic do tego. Wiecznie ciągłe pytania, gdzie byłeś?, co robiłeś?, ile piłeś?, ile wziąłeś?-Czy ty nie widzisz, że każdy chce dla ciebie jak najlepiej? Chcemy ci pomóc Justin.

- A ty może tego nie wciągasz?-wziąłem ze stołu małą folijkę i pomachałem mu przed oczami.- Kto mnie tego nauczył? W samej okazałości pan Za- ostatnie zdanie wypowiedziałem przesłodzonym głosem i szyderczym uśmiechem. - Zmieniłeś się Biebs, te narkotyki cię zmieniły. Zrujnowałeś całą karierę dla tego-wskazuje na narkotyki- a gównie przez tą sukę.-wstałem szybko na równe nogi, serce zaczęło mi szybciej bić. Nie wiem dlaczego, może przez to, że o niej wspomniał czy przez to, że ją wzywał.W mgnieniu oka znalazłem się przed Lilem, każde wypowiedziane słowo wymówiłem przez zaciśnięte żeby.-Ona..nie. jest suką.
-Oh przepraszam bardzo, ale kto, przez ostatni rok w dzień w dzień ją tak wyzywał ja, czy ty?

-Zamknij sie Lil.
-Człowieku musisz iść na odwyk. 
-Nic, nie musze. Tak mi jest dobrze.
- A twoi fani? Oni nadal czekają, aż wydasz kolejny kawałek. Modlą się o to, abyś napisał na TT, że kontynuujesz trasę.To nic dla ciebie nie znaczy? Oni płaczą codziennie przez ciebie. Przecież wiesz, że Beliebers będą o ciebie walczyć.Chodź będą musiały przepłynąć ocean to one to zrobią, aby cię doprowadzić do porządku.- Gdy usłyszałem to zdanie w głębi duchu uśmiechnąłem się na samą myśl o moich fanach. To dzięki im jeszcze dawałem sobie rade w pierwszych miesiącach,ale to już nie wystarczało.
-To znajdą sobie innych idoli co za problem? Przecież według medii już już jestem totalnym dnem i nawet rodzice Beliebers zakazują mnie słuchać, haha to wszystko jest takie śmieszne.
-Juss pamiętaj, że Zawsze znajdzie się ktoś, kto naprawdę chce byś upadł. Ale , wznieś się ponad to wszystko.Nie słuchaj kłamstw, które próbują sprawić, że poczujesz się taki mały.Ponieważ jesteś huraganem i jedziesz przez burzę.
-Jak myślisz, że przejmuje się tym co o mnie mówią, to jestes w błędzie. Mam na to wyjebane.
-Kurwa, Justin zachowujesz się jak jakiś dzieciak, chłopie ty masz 20 lat. Powiem ci jedno, że jeżeli nie skończysz z tym teraz, to nie długo widzimy się na twoim pogrzebie stary.
-Za mówisz jak moja matka, wyluzuj. Zapal sobie blanta.Trzymaj-podałem mu go- Z najlepszej trawki.-Ale ku mojemu zdziwieniu ten idiota zgniótł go w dłoniach.-A ty co kurwa najlepszego robisz? To jest najlepszy towar idioto.-No i co z tego?
-Głowno kurwa.
-Co ty tak się spinasz o jednego blanta?-Moje ciśnienie z minuty na minute się podniosiło, jestem przekonany, że całą buzie mam czerwoną ze złosci przez tego palanta.Szybkim krokiem podeszłem do rzwi,otwierajać je krzyknąłem cały wkurwiony.-Wypierdalaj z mojego domu. Teraz.- Bizzle co ci jest, jezeli jestes zły za tego blanta to ci go oddam zluzuj.-Głuchy kurwa jestes? Wypierdalaj.
-Jak sobie chcesz.-Boże czemu ci ludzie tak mnie wkurzają.Ja im nie mówię jak mają życ to po co oni mi sprawiają kazania? Cały czas ta jebana monotonia.Siadając na sofie włożyłem skręta do ust i go podpaliłem zaciągając się, Delektując się nieziemskim dymem w puchac, nalałem sobie szklanke wiskey. Na zmiane kosztuąc się cudami natury, rozmyślałem nady tym co powiedział mi Lil Za. W pewnym sensie miał rację z moją karierą, ale ten rozdział jest zamknięty w moim życiu.Moje myśli tak jak zawsze powracały do Megii. Tak bardzo jej nienawidze jak kochałem chodź nawet nie powinnem. Przecież to, że po wypadku zapomiała kim jestem to nie jest jej winna, ale może obwiniam ją za to, że nie chciała mnie pokochać drugi raz?, że nie chciała dać mi szansy abym mógł ją w sobie rozkochać? Gdym, może za nią wtedy nie biegł, może by się nic nie stało? To od tamtej pory zacząłem pić i ćpać, gdy w szpitalu powiedziała mi, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. To mnie załamało. Nie mogłem sobie poradzić. Ale gdy biały proszek wędruje po moich nozdrzach wszystko satje się inne, chce się życ, o wszystkim zapominam.-Z moich rozmyśleń wyciągnął mnie dzwonek do drzwi.-Powolnych ruchem podchadząc do drzwi otwierając je i z przyzwyczajenią krzyknełem-Kto kurwa tym razem?-Gdy zobaczyłem osobę stojąca przede mną myślałem, że zwarjuje. Cały swiat mi się zawlił w jedną sekundę . Poczułem jak cały sztywnieje.
-Cześć Justin.
-M-megii?
***************************************************************************
Witam, kochani :) Obiecałam, że rozdział pojawi się dwa tygodnie temu, ale sprawa sie innaczej potoczyła.

Bardzo was proszę o to, że jak czytacie proszę zostawiać po sobie ślad oczywiście chodzi o komentarz.
Nawet zwykła kropka, daje chęc do pisania bo wiem, że mam dla kogo pisac. :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba. :)
I zapraszam na mojego Tumblra. :) Klik

niedziela, 7 września 2014

Prolog części drugiej

Wybiła 21:00.
Za oknami ciemność.
 Ullice rozświetlone lampami, tłum ludzi przepychający się między sobą.
To New York, miasto, ktore nigdy nie śpi.
Wieczny hałas śmiejących się ludzi .
Z czego oni są zadowoleni?
Przecież życie to pierdolony koszmar.
Gdy jesteś dobry i masz czyste konto,
to i tak w jedną sekundę wszystko się rozpierdoli w drobny mak.
Po co to komu?
Prawdziwe życie rozpoczyna się gdy palce kalają po włóknie włókno.
W ustach blant to początek dobrego dnia.
Gdy biały proszek pieści moje nozdrza,
To jest jak ukojenie w bólu dla bezsennej nocy.
Właśnie to sprawia,że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Pół nagie tańczące panienki w klubach
zrobiłby wszystko by być to moją na jedną noc.
Narkotyki, alkohol, panienki,imprezy
to jest to co robie od dłuższego czasu.
To dzięki temu żyje.

Tamten Justin odszedł i już nie wróci....

.............................................................................................................
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

Witam moi kochani. Wiem, że długo nic nie dodawałam, ale postanowiłam że teraz będę dodawała rozdziały raz w tygodniu. Fabuła was zaskoczy. Myśle, że treaz będę o wiele lepiej pisać, bo czytam sporo innych takich opowiadań, wieć mam się z czego uczyć. :). Mam nadzieje, że to zauważyliście lub zauważycie. :)
Bardzo prosze o komentarze, bo to one dają mi powera do tego aby pisać. :)
Jeszcze raz przepraszam i do następnego. :*

sobota, 21 czerwca 2014

ZWIASTUN

KOCHANI DO MOJEGO JAK I WASZEGO OPOWIADANIA POWSTAŁ ZWIASTUN :) MAM NNADZIEJE, ZE SIE SPODOBA.
CO DO ROZDZIAŁÓW.POJAWIĄ SIE NIE DŁUGO TAK MYŚLE. MUSICIE DAC MI JESZCZE KILKA CZASU NA POMYSŁY. :) 
DZIĘKUJE I  DOZOBACZENIA: *
A OTO I ZWIASTUN: 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 22

Mijały dni, tygodnie,miesiące i nic. Meg się nie wybudziła.Justin nie mógł sobie z tym poradzić.Przez cały czas obwiniał się, że wypadek Meg był przez niego.Popadł w depresje. Odwołał trasę koncertową, wywiady tylko po to by być cały czas przy niej chciał mieć świadomość, że jest bezpieczna.Z nikim nie chciał utrzymywać kontaktu.Każdy chciał mu pomóc, lecz on ich od siebie odrzucał.W szpitalu przesiadywał cały czas do domu jedził tylko po to by się odświerzyć.Nie dopuszczał do siebie myśli, że jego ukochana się nie obudzi.
Justin.
J-Kochanie, dziś mija rok od kiedy jesteśmy razem.Wiem, że mnie słyszysz, tak wiem powtarzam ci to już od 4 miesięcy pewnie już ci się znudził ten tekst. Pamiętaj, że ja tutaj na ciebie czekam i nie opuszczę cię niegdy.Ten rok minął jak jeden miesiąć.Nie moge uwierzyć że tyle ze mną wytrzymałaś.Nawet nie wiesz jak cię kocham.Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie.Nie wiem co bym zrobił jak ty byś...jak ty...Nie nie to nie dorzeczne. Kochanie prosze cię wróć do mnie nawet nie wiesz jak stęskniłeś się za twoim głosem. Codziennie odsłuchuje wiadomości głosowe jakie mi zostawiłaś.Nawet nie wiesz jaki to jest ból mówić do najukochańszej osoby i nawet nie dostaejsz odpowiedzi,.Tak bardzo za tobą teśknie - Nie mogłem powstrzymać emocji słone łzy zaczeły spływać po mojej twarzy.-Prosze obudz się w końcu wszyscy tu na ciebie czekają twoi rodzice, Kat, Elena, Chris, Ryan, Scooter i ja. Meg kochanie prosze wróć.
Przez 15 minutowego prowadzenia monologu, poczułem na swej dłoni lekki uścisk.- Nie, na pweno mi się przewidziało.To pewnie z przemęczenia.Meg ? Kochanie jeśli mnie słyszysz uściśnij mą dłoń.No dalej , dalej kochanie.-nic- Musiało mi się coś przwidzieć.-Znowu to poczułem.Ona mnie słyszy.-Kochanie teraz prosze cię otórz oczy, wiem że wymagam dużo ale prosze wiem, ja wiem że to zrobisz tylko musisz chcieć.


Justin przez dobre pięc minut prosił Meg, aby otworzyłą oczy, wiedział, że to jest jakiś zank.Gdy spojrzał na jej twrz ujrzał, że jej oczy po woli się otwierają. Chłopak szybko zerwał się z krzesła i podszedł bliżej łożka.Zamurowało go.Nie wiedzał co powiedzieć gdy usłyszał cichy jęk Meg.
J-Wró-wróciłąś nawet nie wiesz jak się ciesze skarbie.
M-Skarbie ? Gdzie ja jestem ?
J-W szpitalu miałaś wypadek. Zostałaś potrącona przez szybko jadący samochód.Przepraszam to moja wina kochanie. Prosze cię wybacz mi.
M-Kim ty jesteś? Dlaczego mówisz do mnie kochanie ? Gdzie są moi rodzice ?
W tym momencie serce Justin się załamało. Nie wiedział co powiedzieć. Osunął się na ziemie. Nie mógł pojąć, że jego ukochana go nie poznaje, że nie wiem kim jest,że teraz jest dla niej obcą osobą.


No więc kochani postanowiłam dodać rodział. :) Wiem, że mi się nie udał, bo sama to czuję. No ale trudno mam nadzieje, że się podoba :) KOCHAM WAS :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 7 marca 2014

Informacja.

Kochani bardzo bym chciała Was przeprosić, ale musze zawiesić bloga.Naprawde nie chce tego, ale musze.Dostaje wiadomości, że wogóle rodziałów nie dodaje a z czego wiem były dodawane co tydzien, no ale trudno nie moja wina że ktoś oczekiwał, że bede dodawała je codziennnie.Czuje, że nie podobają Wam się rodziału, nawet sama wiem że nie potrafię pisać, dlatego Was rozumiem.Jeżeli wszystko się odmieni oczywiście bedą nowe rodziały.Na blogu znajduje się ankieta, jeżeli ktoś czyta tego bloga proszę o wybranie odpowiedzi. :)
Soon.

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 21


WŁĄCZ

Szpital

                                                                                

 Justin

J-Panie doktorze co z nią jest ?
D-Jest pan z jej rodziny ?
J-Nie.
D-No włąsnie więc nie moge udzielać wiadmości osobom spoza rodziny.
 J-Ale to jest moja dziewczyna!!
 D-Nie moge...
J-Pan może tylko kurwa nie chce.
D-Niech pan się uspoki bo weze ochronę.
J-Przepraszam, ale prosze mi powiedz co sie dzieje z moją dziewczyną błagam pana.
D-Dobrze, jest w stanie krytycznym.Samochód musiał jechać z wielką szybkością, ponieważ ma wielke złamań i ran.
J-Przeżyje ?
D-To zalezy od tego czy będzie silna. Najblisze 48 godzin będzie decydujące.Przepraszam ale musze isc na opercaje, kazda sekunda się liczy.
J-Dziękuje, niech pan ją uratuje, proszę.
D-Zrobie wszystko co w mojej mocy.
Dlaczego ona ? Dlaczego to nie mogłem być ja ? To przeze mnie ona może teraz zginąć. Jeżeli jej się coś stanie... nie daruje tego sobie.Nie może jej zabraknąć w moim życiu nie potym co przeszliśmy.Kocham ją najmocniej na świecie.To ona daje mi powody bym był codziennie uśmiechnięty.To dzięki niej poswtają nowe piosenki.To w niej widzę przyszłą panią Bieber. Żadna dziewczyna nie może jej doruwnać.Ona jest idealna i jedyna w swoim rodzaju.Nawet jej zapach jest jedyby w swoim rodzaju. Jej włosy zawsze pachną kokosem lub czekoladą.Jej ciało zaś pachnie perfumami z mojej kolekcji, które dostała ode mnie.Nie musi się malować bo i tak wygląda przepięknie. Uwielbiam jej miny kiedy się kłocimy. Jej policzki robią się czerwone a zęby jej zgrzytają ale i tak wygląda pięknie.Probuje się na mnie obrazić ale i tak nie wytrzymuje 5 minut i zaraz się śmieje.Tylko ona potrafiła mi poprawić chumor swoją obecnościa nie musiała nic mówić mogliśmy siedzieć w ciszy i to mi wystarczało.Tylko ona mnie tak dobrze rozumiała na każdym kroku mnie wspierała tak jak ja ją. Przez każdą najgorszą rzecz przechodziliśmy razem i zawsze udało się nam z niej wyjść. Dzięki najeszej miłości.Do dziś dziękuje Bogu, że zesłsł  mi z niebios Meggi.Jest to najlepszy prezent kiedy kolwiek dotsałem.Gdy ją poraz pierwszy ujżałem nie mogłem oderwać od niej oczu.Była taka idelna.Jej duże niebieskie oczy liśniły w promieniach słońca. Od razu się nich zakochałem, tak jak i w Meggi. To jest dziewczyna marzeń dla każdego chłopaka.Ma twardy charakter i nie da sobą rządzić co mi się w niej spodobało chodzź była bardzo wrażliwa.Nie wyobrażam sobie żcia bez niej. To jest moja piewrsza i ostania miłość.
P-Panie Bieber czy mógłby pan uspokoić swoje fanki ? Tu są pacjenci po cięzkich opercajach.
Panie Bieber ?!
J-Tak, tak już.
Gdy spojrzałem przez okno trochę się przeraziłem.Było tam z 200-300 osób. Sąkd oni się o tym dowiedziali ? Przecież wypadek był godzine temu. Gdy szedłem w kierunku drzwi po drodze wpadł na mnie jakiś koleś, na szyji miał aparat a w ręku dyktafon. Kto jak nie inny dzienikarz. Czy oni nie mają za grosz szacunku ? Moja dziewczyna jest operowana a oni chcą przeprowadzić ,, wywiad''. ?
Nie nawidze ich podejścia do życia.
D-Panie Bieber jak zdrowie towjej dziwczyny.
J-Słucham ? Ty chyba nie masz tupetu chłopie. Moja dziewczyna jest w cięzli stanie a ty chcesz jej pocykać zdjęcia ?
D-Taka moja praca.
J-Gówno mnie obchodzi jaka jest twoja praca, w tej chwili masz opuścić szpital nie chce cie tu więcej widzieć zrozumiałeś ?
D-Szpital jest dla każdego, tak mi się zdaje.
Już nie chciało mi się go słuchać, więc się odwróciłem i kierwoałem się w stronę wyjścia- Pieprzony dzienikarz.-Nie mogłem się powstrzymać aby tego nie powiedzieć, chodź za pewno będe miał z tego konskewencje ale teraz mnie to nie obchodzi.
D-Jak dobrze, że to nagrałem Bieber.
Jak tylko wypowiedział te słowa automatycznie zacisnełem pięści,lecz miałem świadomość że byłem w miescu publicnym więc policzłem do pięcu aby się uspokoić z moich ust wyszedł tylko wymuszony śmiech.
Gdy stałem już przed dzwiami wszyscy ludzie tam zgromadzeni zaczeli bardziej krzyczeć.
J-Kochani.... Kochani prosze was posłuchajcie mnie.... Ej cicho.
Dziękuje.
J-Więc..
D(dziewczyna)-Jak się czuje twoja dziewczyna ?
J-Umm...-Nie widziałem, czy powiedzieć im prawde ale to są moi fani, Beliebers, rodzina. Która zawsze jest ze mną w trudnych chwilach.- Jest bardzo w ciężkim stanie. Więc prosze was, musicie opuscić szpital. Tu leża też inni ludzie po opercaji i są w bardzo cięzkich stanach a wy zachowujecie się za głośno.
D-Ale my nie chcemy źle.
J-Ja to wiem, ale jesteście za głośni i pacjęci się skarża. Ja wam bardzo dziękuje, że jesteście ze mną w trudnych dla mnie chwilach,ale nie możecie tutaj zostać.
D-Co się dzieje z Meggi. ?
J-Ona teraz jest podczasz opercaji, więc ja musze teraz tam iśc i czekać na jakie kolwiek wiadmośći.
D-Będziemy sie o nią modlić prawda rodzino ?
W-Tak.
J-Bardzo wam dziękuje, kocham was z całego serca, ale teraz musze iść.Dziękuje.
D-Nie masz za co Justin jesteś rodziną.
Cieszyłem się, że Beliebers zrozumiały moją prośbę.Wiem, że i tak pewna część z nich zostatnie i będzie czekać w ciszy, na nowe informacje o zdrowiu Megg.
W szpitalu siedziałem już 5 godzin i opercja nadal trwała.Co jeśli wystąpiły jakieś komplikacje ?Ona jest slina i nie podda się.
S-Justin, co z Megg.?
J-O Scooter jak dobrze,że jesteś-przytuliłem go tak mocno jak mogłem.Potrzebowałem tego bardzo.-Nadalej trwa opercja. I nic nadal nie wiem.
S-Takie opercaje długo trwają, oni walczą o jej zycie.
J-Ja wiem, ale się cholernie boję o nią. Co jeżli...nie przeżyje ?
S-Nie będzie co jeżeli, ona przeżyje ona ma dla kogo żyć, teraz jestes jej potrzebny Justin.
J-Wiem, nie wiem co bym sobie zrobił jak ona by...
S-Nie obwiniaj się za to.
J-Jak mam sie nie obwinać, jeżeli ona przeze mnie ona uciekła.Ona mnie znienawidzi.
S-To nie ty ją wkurzyłeś tylko ta twoja Carly.
J-Ona nie jest moja. Czy ty też uważasz, że ona próbuje się do mnie przystawiać. ?
S-Moim zdaniem ona liczy na coś więcej i Megg miała parwo być na nią zła.Ona była o ciebie zazdrosna. Tak jak inna dziewczyna o swojego chłopaka.
J-Ale ja jej nigdy bym nie skrzywdził.
S-Ja o tym wiem i ona pewnie też.Ale Carly w pewnym momencie wykorzystałaby twoją słabość i wiesz co by było.
J-Nigdy by tak nie było.
S-Nigdy nie wiesz jak by było.
J-Scooter, ja się chlernie o nią boje.-oczy mnie już paliły od przetrzymywania łez.-Jeszcze nigdy nie czułem takiego bólu w sercu, tak szybko ją dostałem i tak szybko mogą mi ją odbrać.-Wtedy pojedyczne łzy spłyneły mi po policzkach, szybko je wytarłem gdy zobaczyłem, że z salii operacyjnej wychodzi lekarz.-Scoot to lekarz Megg.Chodź.
J-I jak z nią ? Operacja się udała ? Były jakieś komplikacje. ?
L-Operacja się udało-Lekarz lekko się uśmiechnął.-
J-O boże.- Wypuściłem powietrze z ulą które trzymałem  od kąd zobaczyłem lekarz wychodzi z sali.
L-Ale. Jej stan nadalej jest krytyczny.Będę z wami szczery.Najbliższe 24-28 godziny będą decydujące.
J-Dobrze, rozumiem czy mogę teraz iśc do niej ?-Chcem teraz być przy niej, zobaczyć czy jej klatka pierswioa unosi się.Nie widziałem jej tylko 7 godzin ale to twało jak 2 lata.Chcę znów dotknąć jej delkiatnej i miękiej skory.-Mogę ?
L-Dobrze chodź za mną.
S-Ja tu poczekam na jej rodziców jak będziesz potrzebował pomocy od razu do mnie dzwoń. Bez żadnego słowa skinełem tylko głową i poszedłem za lekarzem.
Gdy byliśmy już na miejscu moje serce zarło.Ona wyglądała tak nie winnie jej oczy były zamknięte, a przewody zwisały z każdej strony.To był okropny widok.
L-Dostała do żylnie mocne lekki przeciwbóle więc jak się obudzi to bół będzie mniejszy.-poinformował mnie a jego oczy skanowały Meggi a zarazem zapisywał coś w jej karcie która była przepiona do jej łożka.-Patrząć na to, przez co przeszła to cid że żyje.
J-Dziękuje, dziękuje za to, że ją uratowaliście.
Lekarz nic nie odpowiedział tylko wyszedł sali zostawiając nas samych.Podeszłem bliżej łóżka na którtym leżała Meggi.Usiadłem na brzeg łożka.By być bliżej jej.Złapałem delkatnie jej rękę i muskałem jakby była z porcelany-Kochanie, przepraszam cię.Naprawdę cię przepraszam to wszystko przeze mnie.Ale proszę wróć do mnie do nas. Wszyscy na cieie tutaj czekamy ja, twoi rodzice, Scooter i nasi przyajciele.Wiem, że wszytsko spieprzyłem ale to naprawię obiecuje, zerwę kontakt z Carly już więcej je nie zobaczysz, nie dopuszcze do tego, obiecuje skabie.- kilka łez uwolniło mi się spod powiek.-Przecież obiecywaliśmy sobie, że wszystko przetwamy.Jesteś slina księżniczko wiem, że z tego wyjdziesz tylko musisz chcieć.Kocham cię księżniczko tak jak mnie ty. Jesteś częścią moje życia wiesz ? To dzięki tobie mój śwait satł się lepszy. Jesteś moją wojowniczką. Tylko moją. Tak cie bardzo kocham,proszę cię wróć.Proszę cię Boże-wymruczałem cicho-Proszę nie zabieraj mi mojego aniołka.-Niech ona wróci do mnie ty jej nie potrzebujesz.-Kochanie daj mi jakiś że chcesz wrócić.-Wyszeptałem-Prosze jaki kolwiek.-Trochę czuję się dziwnie, że sam do siebie mówię.Więc chciałem przstać, lecz poczłam drganie jej ręki pod moją.Na począrky myślałam, że to może jakieś chalucynacje, ale jej ręka ponownie się poruszyła lekko uciskająć moją.-Kochanie, słyszysz mnie ? Megg ? Proszę Cię otwórz oczy, proszę cię. Powiedz coś Megg.Zobaczłem, że jej powieki powli się unosząć, chciałem skakać ze szczęścia, ale momentalnie się opuściły-Kochanie no dalej otwórz jeszcze raz oczy, dla mnie. Proszę Cię.-No dalej.-Nagle usłyszałem, dzwięk z jednych aparatur do których została podczepiona Megg.-W jednej chwili wbiegło 2 lekarzy i pilegniarka.
J-Co się dzieje ? Przed chwilą jeszcze oniosła powieki.
P-Uniosła powieki ?
J-Tak i ścisneła lekko moją rękę.
L-Zatrzymanie oddechu.-Krzyknął z jednych lekarzy.-Trzymajć cały czas maskę z tlenem.
L-Zaczynamy reanimację.
J-Co się dzieje ? Meggi proszę nie zostawiaj mnie tu.
P-Prosze niech pan opuści salę.
L-Podaj defibrylatory. Nałdaowane ?
L-Tak.
L-Prosze odejść. Uwag strzelam.
J-Megg kochanie no dalej obudź się.
P-Czy ja ci nie mówiłam abyś opuścił sale ?
L-Naładuj 300.
L-Napewno ?
L-Rób co mówie.-
L-Uwaga strzelam.- Ponownie jej klatka piersiowa się uniosła.- I  jak ?
P-Nadal nic.-Tyn razem pielegniarka przyłożyła maskę z telnem Meggi i zaczeła reanimację ucskająć 30 razy w klatę Megg.Ale nadal nic.
P-Odłączamy go ?
L-Tak.
J-Nie, prosze spróbujcie jeszcze raz. Błagam was.Ona nie może odejść ona nie umarła.-Błagam ile się dało aby jeszcze raz zrobić reanimację.-Wkońcu lekarz ponownie nasmarował defibrylatory i przyłożył je do klatki piersiowej Megg.
L-360.
L-Najładowane.
L-Uwaga. Strzelam.-poinformował nas lekarz przykładają dwie sztabki do klatki Megg, ostatni raz naciskająć na jej ciało.-Kochanie uda się tylko musisz chcieć no dalej prosze.
P-Mamy ją jest tętno zatokowe.-Informując nas pielęgniarka zdjeła jej maską telnową.-Jest puls.
J-Dziękuje ci Boże.-Byłem taki szczęśliwy, że Megg znów jest z nami.
L-Gdyby nie ty chłopcze, pewnie już jej by tu nie było.
J-To tylko jej zasługa. Moja księżniczka.
L-Masz racje jest bardzo silna. Widać, że coś ją tu trzyma, lub ktoś. :)


Uff kochani, ten rozdział pisałam 9 godzin, oczywiście z przerwami :)Jest to chyba najdłuższy rozdział. Mam nadzieje, że Wam się podoba bo ja nie jestem za bardzo zadowlona. :) No , ale wasze zdanie się liczy. Jak myślicie, co się stanie jak obudzi się Megg ? :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
PAMIĘTAJCIE NABIAJCIE BABY :) http://www.youtube.com/watch?v=kffacxfA7G4






           

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 20

Restauracja

M-Justin dziennikarze!
J-Gdzie ?
M-No tam przy bramie, jest ich dwójka jeden w czarnej czapce, a drugi w granatowej bluzie i ma kaptur na głowie.
J-Już widzę, poczekaj pójdę do nich i sobie z nimi porozmawiam.-Już miałem iść gdy tylko ktoś złapał mnie za ramię.
M-Nie Justin nie idź tam oni tylko na to czekają zdają sobie sprawę z tego, że jeżeli ci zdenerwują to ty zareagujesz agresją.
J-Będę spokojny.Poczekaj tu chwilę.-Gdy szedłem po woli usłyszałem cichy szept. To był szept Megg,
M-Proszę nie idź.-Wtedy jakby coś mnie uderzyło od środka.Wiedziałem, że jeżeli tam pójdę to w pewny sposób zranię Meggi
M-Proszę.
J-Dobrze, nie pójdę.
M-Dziękuje.
J-Ale ty nie masz za co dziękować kochanie.
M-:) Chodź wracajmy do środka, po zaczyna padać.
J-A w telewizji mówili, że cały dzień będzie słonecznie.
M-Widocznie się mylili kochanie.
K-Gdzie wy byliście ?
M-Na dworze, a co coś się stało ?
K-No nie, ale teraz jest robione zdjęcie grupowe a świadków brakuje.
M-To chodźmy.
J-Yhymm.
Gdy się odkręciłem zobaczyłem jakąś blondynkę i jej twarz była mi bardzo znajoma, ale nie widziałem dokładnie jej twarzy, ale, ale to chyba była  Carly. Ale co ona robi na ślubie Chrisa i Eleny ? Nie nie to nie mogła być ona. Zresztą by zadzwoniła do mnie, no ale ta dziewczyna jest tak rażąco do niej podobna, gdyby nie ta cholerna kurtyna.To bym widział całą twarz.
M-Umm Justin co tak stoisz ? Chodź czekają tam wszyscy na nas.
J-Co ? A tak tak chodź.
C-No ile na was trzeba czekać ?hah
M-Ojj :)
F(fotograf)-Proszę Państwa proszę się ustawić blisko siebie najlepiej od początku sceny do jej połowy.
Para młoda i świadkowie niech ustaną na środku w pierwszym rzędzie.-No i szczere uśmiechy
M-Boże..
WŁĄCZ :)

Oczami Meggi

Gdy ustawiliśmy się wszyscy do zdjęcia spojrzałam się przed siebie i zauważyłam, że jedna dziewczyna nie przyszła do zdjęcia i chciałam ją zawołać.Przyjrzałam się dokładniej i zobaczyłam ją. Skąd on tu się wzieła ? Po co ? To dlatego Justin patrzył się w tamtą stronę. Hah wiedziałam, że długo już ona nie wytrzyma bez niego. Próbowałam ją choć troszkę ją polubić dla Justina, ale czy ja się da ?Pff oczywiście, że nie.Wszędzie jest ona, wszędzie.Wiem, że ona nic dla Justina nie znaczy bo mi przysięgał.Sama już nie wiem..
M-Justin ?
J-Tak?
M-Co ona tu robi ?
J-Kto ?
M-Nie udawaj, widziałeś ją już.
J-Kochanie, ale o co ci chodzi.
M-Raczej o kogo.
J-Nie rozumiem Meggi.-Nie dotykaj mnie.
J-Megg!
M-Może Carly ?
J-Co ?
M-Dobrze wiesz, że ona tu jest, patrzyłeś na nią, wtedy jak przyszła do nas Kat.
J-Nie widziałem dokładnie twarzy dlatego się przyglądałem. Ale kochanie..
M-Skąd ona wiedziała, gdzie jesteśmy.?Przepraszam gdzie ty jesteś, bo do mnie pewnie nie przyszła.
J-Nie wiem nie miałem z nią kontaktu od 2 tygodni i nie wspominałem jej gdzie będzie wesele. I przestań tak mówić.
M-Jak ? Jak mam przestać mówić ? Mówię prawdę.
J-Cholera przestań zachowywać się jak jakieś dziecko.
M-Ooh dziecko ? Hym może nim jestem.Jeżeli nie podoba ci się mój charakter to czemu ze mną jesteś ?No hym czemu ?
J-Po pierwsze mów ciszej sami tu nie jesteśmy.Jestem z tobą bo cie kocham, ale nie moja wina, że jesteś bipolarna.
M-Hah że ja ?
J-Tak ty.
M-Hah o zobacz twoja PRZYJACIÓŁKA idzie- w tym momencie myślałam, że wybuchnę, już miałam ochotę jej wszystko powiedzieć, ale nie zniże się do jej poziomu. Boże co się ze mną dzieje ? W życiu bym tak nie powiedziała nawet do siebie na inną osobę. ? Czy aż tak jestem zazdrosna o Justina ? Ja go po prostu kocham i nie chcę go stracić, a przez to jeszcze bardziej się z nim kłócę.
C-Hej kochani.
J-Hej.
M-Oh co cie tu sprowadza. ?
J-Meggi.
M-No co ? Jestem po prostu ciekawska.
C-Tak tylko chciałam się z wami zobaczyć.
M-Tak tylko ? A nie zauważyłaś, że teraz jesteśmy na ważnej uroczystości ?
C-No ym-m
J-Meggi przestań.
M-Co mam przestać ? No co ? niech nam powie prosto w oczy, że brakowało bliskiego kontaktu z tobą.
C-To nie tak.Meggi..
M-Przestań nie kompromituj sie,
C-Ale o co ci chodzi ?
J-Przestań powiedziałem.Przepraszam Carly.
M-Jak sobie życzysz kochanie.Nie będę wam już przeszkadzać. Pa.
Wtedy już wszystkie emocje ze mnie wyszły. Nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać.Wybiegłam z restauracji i usłyszałam jak ktoś mnie wołał, ale nie zwracałam na to uwagi tylko biegłam przed siebie. Jeszcze w dodatku lał deszcz, byłam cała mokra.
J-Megg kochanie poczekaj.
M-Zostaw mnie. Idź do swojej przyjaciółeczki.
J-Proszę nie mów tak, nie biegaj ślisko jest wracaj do środka nie widzisz ile tu jest jeżdżących samochodów. Stój Megg.
M-Zostaw mnie w spokoju.
J-Megg uważaj
Usłyszałam tylko ostatnie słowa ,,Megg uważaj .'' Gdy się odkręciłam zauważyłam tylko jadący z dużą prędkością w prost mnie samochód, a później poczułam tylko ból.

I jak kochani wrażenia ? Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. :) Ja nie jestem pod wrażeniem bo miał on wygadać nieco inaczej. :) No, ale głos zależy od was :*


CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
KONTAKT TT : @MagdaFabisiak