piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 21


WŁĄCZ

Szpital

                                                                                

 Justin

J-Panie doktorze co z nią jest ?
D-Jest pan z jej rodziny ?
J-Nie.
D-No włąsnie więc nie moge udzielać wiadmości osobom spoza rodziny.
 J-Ale to jest moja dziewczyna!!
 D-Nie moge...
J-Pan może tylko kurwa nie chce.
D-Niech pan się uspoki bo weze ochronę.
J-Przepraszam, ale prosze mi powiedz co sie dzieje z moją dziewczyną błagam pana.
D-Dobrze, jest w stanie krytycznym.Samochód musiał jechać z wielką szybkością, ponieważ ma wielke złamań i ran.
J-Przeżyje ?
D-To zalezy od tego czy będzie silna. Najblisze 48 godzin będzie decydujące.Przepraszam ale musze isc na opercaje, kazda sekunda się liczy.
J-Dziękuje, niech pan ją uratuje, proszę.
D-Zrobie wszystko co w mojej mocy.
Dlaczego ona ? Dlaczego to nie mogłem być ja ? To przeze mnie ona może teraz zginąć. Jeżeli jej się coś stanie... nie daruje tego sobie.Nie może jej zabraknąć w moim życiu nie potym co przeszliśmy.Kocham ją najmocniej na świecie.To ona daje mi powody bym był codziennie uśmiechnięty.To dzięki niej poswtają nowe piosenki.To w niej widzę przyszłą panią Bieber. Żadna dziewczyna nie może jej doruwnać.Ona jest idealna i jedyna w swoim rodzaju.Nawet jej zapach jest jedyby w swoim rodzaju. Jej włosy zawsze pachną kokosem lub czekoladą.Jej ciało zaś pachnie perfumami z mojej kolekcji, które dostała ode mnie.Nie musi się malować bo i tak wygląda przepięknie. Uwielbiam jej miny kiedy się kłocimy. Jej policzki robią się czerwone a zęby jej zgrzytają ale i tak wygląda pięknie.Probuje się na mnie obrazić ale i tak nie wytrzymuje 5 minut i zaraz się śmieje.Tylko ona potrafiła mi poprawić chumor swoją obecnościa nie musiała nic mówić mogliśmy siedzieć w ciszy i to mi wystarczało.Tylko ona mnie tak dobrze rozumiała na każdym kroku mnie wspierała tak jak ja ją. Przez każdą najgorszą rzecz przechodziliśmy razem i zawsze udało się nam z niej wyjść. Dzięki najeszej miłości.Do dziś dziękuje Bogu, że zesłsł  mi z niebios Meggi.Jest to najlepszy prezent kiedy kolwiek dotsałem.Gdy ją poraz pierwszy ujżałem nie mogłem oderwać od niej oczu.Była taka idelna.Jej duże niebieskie oczy liśniły w promieniach słońca. Od razu się nich zakochałem, tak jak i w Meggi. To jest dziewczyna marzeń dla każdego chłopaka.Ma twardy charakter i nie da sobą rządzić co mi się w niej spodobało chodzź była bardzo wrażliwa.Nie wyobrażam sobie żcia bez niej. To jest moja piewrsza i ostania miłość.
P-Panie Bieber czy mógłby pan uspokoić swoje fanki ? Tu są pacjenci po cięzkich opercajach.
Panie Bieber ?!
J-Tak, tak już.
Gdy spojrzałem przez okno trochę się przeraziłem.Było tam z 200-300 osób. Sąkd oni się o tym dowiedziali ? Przecież wypadek był godzine temu. Gdy szedłem w kierunku drzwi po drodze wpadł na mnie jakiś koleś, na szyji miał aparat a w ręku dyktafon. Kto jak nie inny dzienikarz. Czy oni nie mają za grosz szacunku ? Moja dziewczyna jest operowana a oni chcą przeprowadzić ,, wywiad''. ?
Nie nawidze ich podejścia do życia.
D-Panie Bieber jak zdrowie towjej dziwczyny.
J-Słucham ? Ty chyba nie masz tupetu chłopie. Moja dziewczyna jest w cięzli stanie a ty chcesz jej pocykać zdjęcia ?
D-Taka moja praca.
J-Gówno mnie obchodzi jaka jest twoja praca, w tej chwili masz opuścić szpital nie chce cie tu więcej widzieć zrozumiałeś ?
D-Szpital jest dla każdego, tak mi się zdaje.
Już nie chciało mi się go słuchać, więc się odwróciłem i kierwoałem się w stronę wyjścia- Pieprzony dzienikarz.-Nie mogłem się powstrzymać aby tego nie powiedzieć, chodź za pewno będe miał z tego konskewencje ale teraz mnie to nie obchodzi.
D-Jak dobrze, że to nagrałem Bieber.
Jak tylko wypowiedział te słowa automatycznie zacisnełem pięści,lecz miałem świadomość że byłem w miescu publicnym więc policzłem do pięcu aby się uspokoić z moich ust wyszedł tylko wymuszony śmiech.
Gdy stałem już przed dzwiami wszyscy ludzie tam zgromadzeni zaczeli bardziej krzyczeć.
J-Kochani.... Kochani prosze was posłuchajcie mnie.... Ej cicho.
Dziękuje.
J-Więc..
D(dziewczyna)-Jak się czuje twoja dziewczyna ?
J-Umm...-Nie widziałem, czy powiedzieć im prawde ale to są moi fani, Beliebers, rodzina. Która zawsze jest ze mną w trudnych chwilach.- Jest bardzo w ciężkim stanie. Więc prosze was, musicie opuscić szpital. Tu leża też inni ludzie po opercaji i są w bardzo cięzkich stanach a wy zachowujecie się za głośno.
D-Ale my nie chcemy źle.
J-Ja to wiem, ale jesteście za głośni i pacjęci się skarża. Ja wam bardzo dziękuje, że jesteście ze mną w trudnych dla mnie chwilach,ale nie możecie tutaj zostać.
D-Co się dzieje z Meggi. ?
J-Ona teraz jest podczasz opercaji, więc ja musze teraz tam iśc i czekać na jakie kolwiek wiadmośći.
D-Będziemy sie o nią modlić prawda rodzino ?
W-Tak.
J-Bardzo wam dziękuje, kocham was z całego serca, ale teraz musze iść.Dziękuje.
D-Nie masz za co Justin jesteś rodziną.
Cieszyłem się, że Beliebers zrozumiały moją prośbę.Wiem, że i tak pewna część z nich zostatnie i będzie czekać w ciszy, na nowe informacje o zdrowiu Megg.
W szpitalu siedziałem już 5 godzin i opercja nadal trwała.Co jeśli wystąpiły jakieś komplikacje ?Ona jest slina i nie podda się.
S-Justin, co z Megg.?
J-O Scooter jak dobrze,że jesteś-przytuliłem go tak mocno jak mogłem.Potrzebowałem tego bardzo.-Nadalej trwa opercja. I nic nadal nie wiem.
S-Takie opercaje długo trwają, oni walczą o jej zycie.
J-Ja wiem, ale się cholernie boję o nią. Co jeżli...nie przeżyje ?
S-Nie będzie co jeżeli, ona przeżyje ona ma dla kogo żyć, teraz jestes jej potrzebny Justin.
J-Wiem, nie wiem co bym sobie zrobił jak ona by...
S-Nie obwiniaj się za to.
J-Jak mam sie nie obwinać, jeżeli ona przeze mnie ona uciekła.Ona mnie znienawidzi.
S-To nie ty ją wkurzyłeś tylko ta twoja Carly.
J-Ona nie jest moja. Czy ty też uważasz, że ona próbuje się do mnie przystawiać. ?
S-Moim zdaniem ona liczy na coś więcej i Megg miała parwo być na nią zła.Ona była o ciebie zazdrosna. Tak jak inna dziewczyna o swojego chłopaka.
J-Ale ja jej nigdy bym nie skrzywdził.
S-Ja o tym wiem i ona pewnie też.Ale Carly w pewnym momencie wykorzystałaby twoją słabość i wiesz co by było.
J-Nigdy by tak nie było.
S-Nigdy nie wiesz jak by było.
J-Scooter, ja się chlernie o nią boje.-oczy mnie już paliły od przetrzymywania łez.-Jeszcze nigdy nie czułem takiego bólu w sercu, tak szybko ją dostałem i tak szybko mogą mi ją odbrać.-Wtedy pojedyczne łzy spłyneły mi po policzkach, szybko je wytarłem gdy zobaczyłem, że z salii operacyjnej wychodzi lekarz.-Scoot to lekarz Megg.Chodź.
J-I jak z nią ? Operacja się udała ? Były jakieś komplikacje. ?
L-Operacja się udało-Lekarz lekko się uśmiechnął.-
J-O boże.- Wypuściłem powietrze z ulą które trzymałem  od kąd zobaczyłem lekarz wychodzi z sali.
L-Ale. Jej stan nadalej jest krytyczny.Będę z wami szczery.Najbliższe 24-28 godziny będą decydujące.
J-Dobrze, rozumiem czy mogę teraz iśc do niej ?-Chcem teraz być przy niej, zobaczyć czy jej klatka pierswioa unosi się.Nie widziałem jej tylko 7 godzin ale to twało jak 2 lata.Chcę znów dotknąć jej delkiatnej i miękiej skory.-Mogę ?
L-Dobrze chodź za mną.
S-Ja tu poczekam na jej rodziców jak będziesz potrzebował pomocy od razu do mnie dzwoń. Bez żadnego słowa skinełem tylko głową i poszedłem za lekarzem.
Gdy byliśmy już na miejscu moje serce zarło.Ona wyglądała tak nie winnie jej oczy były zamknięte, a przewody zwisały z każdej strony.To był okropny widok.
L-Dostała do żylnie mocne lekki przeciwbóle więc jak się obudzi to bół będzie mniejszy.-poinformował mnie a jego oczy skanowały Meggi a zarazem zapisywał coś w jej karcie która była przepiona do jej łożka.-Patrząć na to, przez co przeszła to cid że żyje.
J-Dziękuje, dziękuje za to, że ją uratowaliście.
Lekarz nic nie odpowiedział tylko wyszedł sali zostawiając nas samych.Podeszłem bliżej łóżka na którtym leżała Meggi.Usiadłem na brzeg łożka.By być bliżej jej.Złapałem delkatnie jej rękę i muskałem jakby była z porcelany-Kochanie, przepraszam cię.Naprawdę cię przepraszam to wszystko przeze mnie.Ale proszę wróć do mnie do nas. Wszyscy na cieie tutaj czekamy ja, twoi rodzice, Scooter i nasi przyajciele.Wiem, że wszytsko spieprzyłem ale to naprawię obiecuje, zerwę kontakt z Carly już więcej je nie zobaczysz, nie dopuszcze do tego, obiecuje skabie.- kilka łez uwolniło mi się spod powiek.-Przecież obiecywaliśmy sobie, że wszystko przetwamy.Jesteś slina księżniczko wiem, że z tego wyjdziesz tylko musisz chcieć.Kocham cię księżniczko tak jak mnie ty. Jesteś częścią moje życia wiesz ? To dzięki tobie mój śwait satł się lepszy. Jesteś moją wojowniczką. Tylko moją. Tak cie bardzo kocham,proszę cię wróć.Proszę cię Boże-wymruczałem cicho-Proszę nie zabieraj mi mojego aniołka.-Niech ona wróci do mnie ty jej nie potrzebujesz.-Kochanie daj mi jakiś że chcesz wrócić.-Wyszeptałem-Prosze jaki kolwiek.-Trochę czuję się dziwnie, że sam do siebie mówię.Więc chciałem przstać, lecz poczłam drganie jej ręki pod moją.Na począrky myślałam, że to może jakieś chalucynacje, ale jej ręka ponownie się poruszyła lekko uciskająć moją.-Kochanie, słyszysz mnie ? Megg ? Proszę Cię otwórz oczy, proszę cię. Powiedz coś Megg.Zobaczłem, że jej powieki powli się unosząć, chciałem skakać ze szczęścia, ale momentalnie się opuściły-Kochanie no dalej otwórz jeszcze raz oczy, dla mnie. Proszę Cię.-No dalej.-Nagle usłyszałem, dzwięk z jednych aparatur do których została podczepiona Megg.-W jednej chwili wbiegło 2 lekarzy i pilegniarka.
J-Co się dzieje ? Przed chwilą jeszcze oniosła powieki.
P-Uniosła powieki ?
J-Tak i ścisneła lekko moją rękę.
L-Zatrzymanie oddechu.-Krzyknął z jednych lekarzy.-Trzymajć cały czas maskę z tlenem.
L-Zaczynamy reanimację.
J-Co się dzieje ? Meggi proszę nie zostawiaj mnie tu.
P-Prosze niech pan opuści salę.
L-Podaj defibrylatory. Nałdaowane ?
L-Tak.
L-Prosze odejść. Uwag strzelam.
J-Megg kochanie no dalej obudź się.
P-Czy ja ci nie mówiłam abyś opuścił sale ?
L-Naładuj 300.
L-Napewno ?
L-Rób co mówie.-
L-Uwaga strzelam.- Ponownie jej klatka piersiowa się uniosła.- I  jak ?
P-Nadal nic.-Tyn razem pielegniarka przyłożyła maskę z telnem Meggi i zaczeła reanimację ucskająć 30 razy w klatę Megg.Ale nadal nic.
P-Odłączamy go ?
L-Tak.
J-Nie, prosze spróbujcie jeszcze raz. Błagam was.Ona nie może odejść ona nie umarła.-Błagam ile się dało aby jeszcze raz zrobić reanimację.-Wkońcu lekarz ponownie nasmarował defibrylatory i przyłożył je do klatki piersiowej Megg.
L-360.
L-Najładowane.
L-Uwaga. Strzelam.-poinformował nas lekarz przykładają dwie sztabki do klatki Megg, ostatni raz naciskająć na jej ciało.-Kochanie uda się tylko musisz chcieć no dalej prosze.
P-Mamy ją jest tętno zatokowe.-Informując nas pielęgniarka zdjeła jej maską telnową.-Jest puls.
J-Dziękuje ci Boże.-Byłem taki szczęśliwy, że Megg znów jest z nami.
L-Gdyby nie ty chłopcze, pewnie już jej by tu nie było.
J-To tylko jej zasługa. Moja księżniczka.
L-Masz racje jest bardzo silna. Widać, że coś ją tu trzyma, lub ktoś. :)


Uff kochani, ten rozdział pisałam 9 godzin, oczywiście z przerwami :)Jest to chyba najdłuższy rozdział. Mam nadzieje, że Wam się podoba bo ja nie jestem za bardzo zadowlona. :) No , ale wasze zdanie się liczy. Jak myślicie, co się stanie jak obudzi się Megg ? :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
PAMIĘTAJCIE NABIAJCIE BABY :) http://www.youtube.com/watch?v=kffacxfA7G4






           

4 komentarze:

  1. Jest bardzo smuutny, a zarazem ciekawy ;** Czekam na kolejny z niecierpliwością ;** ^_^
    Jak obudzi się Megg? Będzie romantycznie ^_^ Mam nadzieje ;**
    Kocham i czekam paa ;** ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny i pełny adrenaliny. czekam na next i zapraszam do mnie
    http://donia-99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny :) Mam nadzieję, że z tego wyjdzie :) I że będą żyć długo i szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny chociaż smutny czekam na nn

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie komentarz :)